<Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie> (Łk 3,22)
Chrzest Chrystusa jest typem naszego chrztu i to, co dzieje się z naszym Panem przy okazji Jego chrzcielnego zanurzenia, staje się zawsze i naszym udziałem.
Po pierwsze: Jezus nazywany jest <Synem Umiłowanym> Ojca, Ojciec <ma w Nim upodobanie>. Izajasz proroczo mówi o Jezusie jako <Słudze, którego Pan podtrzymuje>, mówi o <Wybranym>.
Te wszystkie określenia dotyczą i nas: chrzest czyni nas Synami Boga, Umiłowanymi Ojca, jesteśmy Jego wybranymi, Jego sługami, których On podtrzymuje.
Po drugie: na Jezusa Duch Święty zstąpił w postaci gołębicy, Ojciec <sprawił, że Duch Jego na Nim spoczął> (Iz), <Bóg Go namaścił Duchem Świętym i mocą>(Dz).
Ten bezcenny dar Ducha staje się i naszym udziałem przez chrzest.
Po trzecie: Jezus ma działać w określony sposób, ze swoistą łagodnością, delikatnością, miłością i dobrocią: <nie będzie wołał, ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze, nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi knotka o nikłym płomyku>. Dzieje Apostolskie konkludują, że <przeszedł On dobrze czyniąc>. Miał być wytrwały, w swoisty sposób mocny: <Nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi>. Chodzi oczywiście o Prawo miłości, o nowe przykazanie utrwalone na ziemi przez posłanie Ducha Świętego. Mamy tu zwięzłą charakterystykę <charakteru> Jezusa, Jego sposobu postępowania.
Ta MENTALNOŚĆ, możliwość takiego sposobu życia i działania, jest i nam wszczepiana przez chrzest wraz z darem Ducha Świętego. Jesteśmy potencjalnie zdolni do takiej miłości, mamy od momentu chrztu, tego samego Ducha, Ducha Jezusa.
Po czwarte: Jezus wraz z przyjęciem chrztu rozpoczyna swoją misję wobec świata (<Jego pouczenia wyczekują wyspy>): <Wiecie co działo się w całej Judei, począwszy od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan>. Jezus pouczał, otwierał oczy niewidomych, z zamknięcia (grzechu) wypuszczał jeńców. Stał się światłością dla narodów.
I nas chrzest wprowadza w tę potrójną misję: prorocką: głoszenia Chrystusa światu, kapłańską: składania ofiary z codziennego życia i wydawania siebie w ofierze za braci oraz królewską: służenia wszystkim w dobroci, miłości i wolności od <władzy diabła>. I my mamy stać się światłością dla świata i solą dla ziemi.
Wszystko, co jest naszą najgłębszą chrześcijańską tożsamością, co jest naszą największą radością i obdarowaniem, a jednocześnie, co jest naszym zadaniem wobec świata, bierze początek z chrztu. Tam wszystko się stało, tam wszystko zostało nam darowane. Naszą całożyciową powinnością pozostaje nieustannie ODKRYWAĆ to bogactwo i z niego CZERPAĆ. Inaczej nigdy nie dostąpimy pełni życia ciągle szukając czegoś, co już naprawdę posiadamy. Można umrzeć z pragnienia na pustyni życia, rozbijając „obóz” na źródle, o którym się nie wie, że ono jest poniżej.
To źródło bije w naszym sercu, to Duch Święty – nowe życie w nas, od dawna, od chrztu.
Ks. Jerzy Mikuła, SDB.